Czytam powoli, smakując litery. Oceniam ostrożnie, lecz jestem wybredna ...

czwartek, 18 kwietnia 2013

lepiej od Hrabala to opowiadają tylko jego bohaterowie

/źle się dzieje w państwie duńskim. Nie będę się spieszyć, ale ostatnio zwolniłam aż nadto. Będzie inaczej - tak postanawiam.

Bohumila Hrabala czytałam już Czułego Barbarzyńcę i wtedy odkryłam, że zdecydowanie chcę jeszcze. Po przeczytaniu zbiorku opowiadań pod tytułem Aferzyści wnioski są nawet bardziej stanowcze. Książkę, zdaję się, dorwałam w internecie za parę groszy, ale nie pamiętam, bo trochę poczekała na swoją kolej. Wydawnictwo Śląsk wydało ją w '83 i od tego czasu zamknęła w sobie dużo zapachów, co wraz z podrapaną obwolutą i pożółkłymi kartkami jej czytanie uczyniło doświadczeniem podobnym zaszyciu się gdzieś w małomiejskiej bibliotece i łowieniu książek, o których już nikt nie pamięta.

Na wstępie należy zaznaczyć, że ten zbiorek jest jedną z bardziej wysublimowanych pochwał krótkiej formy, którą (i to nie tylko literacką!) osobiście odkrywam coraz chętniej i z większą przyjemnością. Opowiadania są bardzo różnej długości, ale nawet przy tak niewielkiej własnej znajomości twórczości tego znakomitego pisarza (rzecz do nadrobienia!) łatwo rozpoznałam, że ich rozmiary pozwalają na zupełnie nowe odkrycie specyficznych talentów Hrabala.

Trudność tej recenzji polega, zdaję się, przede wszystkim na tym, że próbuje się ocenić na raz wiele mniejszych całości, z których każda zasłużyła na przynajmniej parę słów. Będę więc zmuszona pominąć tradycyjny element recenzji, który próbuje odpowiedzieć na pytanie 'o czym to jest?' i 'jak to jest napisane?" a od razu przejdę do pytania 'co to właściwie znaczy?'.

Hrabala się albo lubi, albo nie, co jest stwierdzeniem tylko pozornie banalnym. Od zawsze budził kontrowersje, co potwierdza umieszczona zamiast wstępu Krwawa ballada, którą napisali czytelnicy, będąca zbitką cytatów z listów, jakie otrzymał autor Aferzystów - jedni się zachwycają, drudzy się burzą a niektórzy wzruszają ramionami albo uśmiechają z zakłopotaniem. Ja z pewnością należę do pierwszej kategorii a to dlatego, że jego twórczość to dla mnie przede wszystkim fascynująca pochwała codzienności, afirmacja życia i w końcu zachwyt nad opowieścią. Jego bohaterowie na pierwszy rzut oka nie zdają się robić nic nadzwyczajnego a nagłówki gazet nie wydają się być najlepszym miejscem na ich nazwiska. Życie wychodzi im różnie, trudno zresztą szukać wspólnego mianownika, bo Hrabal kreśli wiele różnych sylwetek tak zwanych zwykłych ludzi. Tak przynajmniej podpowiada nam rozum, bo znowu serce podszeptuje, że to zupełnie oryginalne jednostki.

Trudno nazwać, uchwycić na czym ich nietypowość polega - łatwo stwierdzić można tylko, że najpiękniej wyraża się w tym, jak opowiadają. To bowiem robią oni w opowiadaniach najczęściej - rozmawiają. Wszystko, co się dzieje, cała fabuła wydaje się być tylko pretekstem, by pozwolić im się wypowiedzieć, by dać im głos i to za każdym razem inny, tak że czasem można odnieść wrażenie, że książkę napisało więcej niż jedna osoba, wiele osób, każdego bohatera inna. Rozmawiają o wszystkim, o tym, co ich spotyka, o pogodzie, o wyścigach, o pracy i o miłości, o tym, co piękne i o tym, co brzydkie, słowem - o życiu. Co niektórych burzy - są w swych refleksjach absolutnie szczerzy i bywa, że nie przebierają w słowach, są perwersyjni, pijani i niegrzeczni - oczywiście nie wszyscy.

Taki jest właśnie urok krótkiej formy - jest jak przelotna, nieangażująca pogawędka o życiu, jakiej nie można poprowadzić z powieścią, która ze swej natury jest jakby poważniejsza. Lektura Aferzystów to trochę 'wirtualna' rozmowa w barze z nieznajomym przy piwie. Wyjątkowo przyjemna rozmowa.