Czytam powoli, smakując litery. Oceniam ostrożnie, lecz jestem wybredna ...

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

dwóch kochanków i fatum


Maria Kuncewiczowa to jedna z tych autorek, które wyraźnie zaznaczyły się w polskiej literaturze, co potwierdza przyznany jej Złoty Wawrzyn Polskiej Akademii Literatury, jak i inne nagrody oraz przyznany jej przez Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej tytuł doktora honoris causa. Kobieta światowa, oprócz własnej twórczości promowała też cudzą, opracowując antologie polskiej literatury współczesnej w języku angielskim.
Ja miałam przyjemność rozpocząć przygodę z jej twórczością niejako od początku, bo jest to jej pierwsza powieść (w zasadzie mikropowieść), jaka powstała, a mam na myśli „Twarz mężczyzny”. Potem przeskoczyłam prawie na sam koniec – do „Tristana 1946” i to o tej powieści chciałabym napisać parę słów.
Twórczość Kuncewiczowej to literatura kobieca w szerokim tego pojęcia rozumieniu, poczynając od fabuły przez język. Te książki mogła napisać tylko kobieta kobiecie, lecz nie jest to bynajmniej żadna zniewaga ani też nie odradzam tej książki osobnikom płci przeciwnej. A ‘Tristan 1946’ to w dodatku proza bardzo polska, z romantycznym zacięciem i sentymentalnym choć świadomym rzeczywistości spojrzeniem w przeszłość.
Ktoś kto choćby liznął języka Kuncewiczowej przyzna mi rację, że jest to język specyficzny, na dłuższą metę dla mnie drażniący, ale pojedynczo zachwycający swoją lekką poetyckością, rozmarzeniem i uważnym przyglądaniem się światu. Książka ciągnie się powoli, pochyla się nad każdą najdrobniejszą emocją, nie bagatelizuje żadnych wydarzeń, rozciąga, z detektywistyczną manierą bada każdy szczegół.
„Tristan 1946” opowiada o niesamowitym uczuciu, które łączy Michała, ‘polskiego bandytę’ i irlandzką ‘twarz roku’ Kathleen. Narracja jest w całości pierwszoosobowa, lecz prowadzona jest ona z różnych punktów widzenia, raz przez matkę Michała, Wandę, która do Pensallos wyjechała jeszcze przed wojną, rozstając się z mężem i synem, Michała, Kathleen i innych bohaterów. To daje ten niesamowity efekt bliskości bohaterów, z którymi łatwo się utożsamiamy i tym samym równie łatwo wszystko wybaczamy. W trakcie czytania wszystkie decyzje, które pewnie u innych potępilibyśmy, dla bohaterów wydają nam się naturalne i oczywiste. Fatum wydaje się być jednym z bohaterów powieści, już od pierwszych stron pojawiają się analogie do historii Tristana i Izoldy, wszystko jest jak jakaś gra, przedstawienie, w którym wszyscy mają do spełnienia jakąś rolę i nie mogą nic na to poradzić. Kathleen mówi w pewnym momencie: ‘Przebaczyłam mu, nie nie przebaczyłam, czy można przebaczyć deszczowi że pada? pada bo musi Michał jest taki jaki jest Michał jest taki jakiego potrzebuję do życia.’ Mimo tego, że to, co spotyka głównych bohaterów to wydarzenia niezwykłe, główni bohaterowie wydają się być jakby wobec nich bierni, dają się im ponieść, nie zważając na konsekwencje, wchodzą w role postaci rodem z średniowiecznego romansu, dostrzegają to, lecz nie starają się zmienić.
Kuncewiczowa kreuje pewną utopię miłości idealnej, nieśmiertelnej, inspirowanej „Dziejami Tristana i Izoldy”, kreuje ją a jednocześnie podważa i znów urzeczywistnia, bawiąc się tym pomysłem, odrealniając i urealniając go na przemian. Utopia przeradza się w antyutopię i znowu w utopię, historia jest niejednoznaczna, nie daje się osądzić, bo ‘tak musiało być’. Historia rodem z romansu, a jednocześnie jakaś bardziej codzienna, romantyczna a zarazem ironiczna wobec samej siebie, wielkie słowa wypowiadane są mimochodem, wielkie uczucia bardziej codzienne.
Nie bez znaczenia pozostaje kwestia pamięci i rozprawienia się z przeszłością tytułowego Tristana. Przeżył wojnę, widział śmierć człowieka, zabił ‘smoka’. Wojna zabrała mu bliskich, pozostawiając tylko gorzkie wspomnienia. ‘Nareszcie się pytam: „to znaczy, że pamięć nie jest potrzebna? Wszystko, co minęło, trzeba pogrzebać i zapomnieć?”. A on wielką igłą, chyba szewską zaszywa sobie dziurę w rękawie i powiada: – Pogrzebać – tak, zapomnieć – nie. Chodzi o to, żeby nie gnić za życia.’ To jednak nie jest takie proste, przeszłość budzi się w najmniej odpowiednich momentach, nie pozwala zasnąć i wkrada się w sen. Historia nie jest głównym bohaterem powieści, bo o niej mówi się niewiele, lecz ta przeszłość bardziej jednostkowa, ta osobista, daje Michałowi w kość. To nie tylko powieść o miłości, lecz także o pamięci i życiu ‘z przeszłością’.
To przede wszystkim powieść o uczuciach, szerokiej gamie uczuć i poglądach, poglądach na świat, na życie, na miłość. Kuncewiczowa z właściwą sobie starannością maluje portret ludzi tak od siebie różnych i tych wszystkich roli, które grają. W końcu wszyscy w życiu, jak w teatrze, zakładamy różne maski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz